Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

wany; bardzo dobrze ułożony, Termiński był co się zowie przystojnym mężczyzną, ale już podstarzał i zbladł w ciężkiej pracy — resztki tylko pięknej twarzy i gibkiej, zręcznej postawy mu zostały. Ubiór jego był czysty i prawie wykwintny.
— Ha! — zakaszlał stary — ha! już się coś pan Termiński opuszcza — dzwonię, dzwonię — darmo!
— Na pierwszy odgłos.... byłem gotów.
— Proszę mi nie przeczyć! — gwałtowniej rzekł Szambelan — szlafrok. — Termiński już stał z szlafrokiem, który starzec wdział powoli i usiadł w bliskim fotelu. Spojrzał w okno, ranek był pochmurny, ziewnął.
— Każe pan okno otworzyć?
— Proszę czekać rozkazu — miej WPan cierpliwość kiedyś sługą.
Lokaj cofnął się i w tył założywszy ręce, stanął pokornie za krzesłem.
Kasztelanic spojrzał na zegarek.
— Czekolada — rzekł kaszląc.
Drzwi w szafie utajone otworzyły się i Termiński wysunął się niemi; stary sam pozostał, obejrzał się po pokoju, ciężko okiem zatoczył, szydersko się do siebie uśmiechnął jakoś i zadumał zmiąwszy usta zbladłe.
Ale nim duma jego miała czas przejść w osłupienie, zwykłe ludziom starym i zużytym, wrząca i szumem pokryta czekolada ukazała się z Termińskim we drzwiach pokoju; stoliczek wykładany mozajką zatoczył się przed niego i biała serweta opadła na kolana.
Po pierwszych łyżeczkach wrzącego napoju, gdy życie podsycone na policzki krwią wytrysło i rozjaśniło zbielałe oczy, Termiński, wiedząc że mu już można bez niebezpieczeństwa się odezwać, rozpoczął rozmowę.
— Bulwa pojechał do Wrotkowa....
— Kraść? — spytał Szambelan zimno.
— Pilnuje go tam Rachmistrz.
— A Rachmistrza kto?
— Ja.
— A Waćpana? — dodał Kasztelanic sucho.