Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ha! próbuj! — rzekł stary — ale w ostatku do wyjazdu nie dopuszczaj. Jeśliby myślała wyruszać, daj mi znać i wstrzymaj — odpowiadasz mi za nią — nie chcę żeby jechała!
I z widoczną niespokojnością wstał Kasztelanic z krzesła spoglądając na zegarek uważnie, obawiając się by zwykła jego godzina, o której nie pomyślał w porę, nie uciekła mu zbyt daleko.
Nastąpiło ubranie ze wszystkiemi ceremoniami toalety człowieka, co się chce odmłodzić tysiącem sztucznych środków i wierzy w kosmetyki, mydła, wody, przyprawne zęby i pożyczane barwy. O! widok to był przykry i smutny! bo nic smutniejszego nad starość, która się ocenić i uszanować nie umie.
Dobrą godzinę trwało to piększenie mozolne; wreszcie Kasztelanic przejrzał się w wielkiem zwierciedle — był gotów. Termiński ustąpił mu z drogi i uszedł szybko ku wyjściu, a starzec dobywszy klucza zawieszonego na jedwabnym sznurku na szyi, zbliżył się ku trzecim drzwiom, odemknął je powoli, ostrożnie, wcisnął się żywo do tajemniczego pokoju i zaryglował w nim zaraz starannie.
Termiński na progu został sam, zadumany przez chwilę, ustawił krzesła, zasłał łóżko i powoli wyszedł do panny Anieli.
Na progu zmierzyli się oczyma: on zimny i niezbadany, ona gniewna i zaperzona.
— Co to jest? co to pani myśli? — zapytał poufale Termiński, dobywając tabakiereczki i powoli zażywając albanki.
— Widzisz pan, myślę jechać! — udając największy gniew odpowiedziała Aniela — życie tu już mi obrzydło; wisieć tak przy tym zwiędłym starcu, nieznośnym, nielitościwym, szyderskim..... to grób! i gorzej grobu. Nie mogę, nie chcę tu być dłużej! Świecić ciągle oczyma przed światem, przed godną jego rodziną hołyszów co nas pilnują i szydzą..... nie zniosę tego dłużej, nie zniosę!.....