Goście powychodzili, Kasztelanic nie zdrzymnąwszy się nawet, wysunął się zaraz do swego pokoju.
Dzwonek nie dał zjeść Termińskiemu; przyleciał jak oparzony.
— A cóż? — zapytał stary.
— Co Jaśnie Pan każe?
— Panna Aniela? wybiera się?
Zmiął chustkę, którą trzymał w ręku i gwałtownie rzucił ją o stół.
— Prosić jej do mnie — rzekł — to trzeba raz kończyć.
Termiński struchlał.
— Ale Jaśnie Panie — rzekł zastraszony — jeśli się jej na włos dozwoli czego więcej, ona nas opanuje.....
— Prosić do mnie — powtórzył Kasztelanic silnie! Termiński jeszcze się nie ruszył z miejsca.
— Jaśnie Jan pozwoli sobie uczynić uwagę.
— Termiński, słuchaj chceszli być cały! — krzyknął stary — ja wiem co robię!
Termiński, silny zasługą i łaską, jeszcze nie szedł.
— Słówko tylko — rzekł — ona nas doprowadzi do ostatniego upokorzenia, jeśli Pan jej cugle popuści.
— Prosić panny Anieli! — powtórzył uparcie Kasztelanic, nle wdając się w rozprawy.
Nie było co robić; Termiński usta skrzywił, włosy zatarł i wyszedł.
Panna Aniela chodziła po swoim pokoju, z rumieńcem na twarzy, poruszona, gorączkowana, coś mówiąc do siebie po cichu i miotając się gwałtownie; rzeczy jej już były upakowane po większej części. — Spoglądała w okno, słuchała najmniejszego szelestu, od rana wyglądając czegoś i doczekać się nie mogąc. Znała ona swoją władzę, czuła że jej nie powinien puścić Kasztelanic i trwożyła się wątpiąc chwilami o sobie. Nareszcie drzwi się otworzyły — wszedł Termiński. Zastanowiła się, uśmiech nieznaczny jak wietrzyk przeleciał po jej ustach. — Spojrzała tylko, i wiedziała o wszystkiem.
Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.