Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.

— Prosiłam Pana o konie! odezwała się.
Termiński wpatrzył się w nią, kiwnął głową.
— Dałabyś Pani temu pokój — rzekł z wyrzutem — do czego się to zdało? Pani znasz Kasztelanica; na co go rozjątrzać? co to pomoże?
— To pomoże, że powrócę do domu — żywo odpowiedziała Aniela — że wrócę do mego ubóstwa, ale wyłamię się raz z tego ohydnego życia..... którego dłużej znieść nie potrafię!
— Serjo, panno Anielo!
— O! bardzo serjo!
— No! to niechże mi Pani powie, po co tu było z razu przyjeżdżać i tak nieznośne przyjmować obowiązki?
— Bom nie miała pojęcia co mnie tu czekało. Zresztą, lepiej poznaję codzień całą sromotę i nieznośność takiego położenia; wolę w domu mój chleb czarny.
— Ale zkądże to Pannuni przyszło? — spytał Termiński, poczynając się trwożyć.
— Z myśli o sobie; zresztą co komu do tego; nie obowiązana jestem się spowiadać!
— Rób więc Pani co chcesz! a tymczasem proszę do pana.
Otworzył jej drzwi szeroko: panna Aniela ruszyła się i wydała zbyt szybkim ruchem; kamerdyner trochę się już uspokoił.
— Ba! kiedy tak do niego leci — rzekł — to wszystko komedja! — ale zręczna!
Kasztelanic chodził po sypialnym pokoju; — jak tylko ujrzał Anielę, dał znak Termińskiemu żeby ustąpił; zastanowił się i przybrawszy najsłodszą swą minkę, przybliżył się do rozdąsanej.
— Moja kochana panno Anielo, powiedzże mi, co ci się to stało? Któż cię obraził? któż ci co niemiłego powiedział? Braknie ci czego? Zkąd ten nagły gniew w chwili może gdy najwięcej czułem twoje poświęcenie dla mnie i myślałem jak je potrafię w przyszłości wynagrodzić.