jakie, lub zapasiki, lub poczęte roboty. Ale te świadectwa zajęcia pracowitego rozweselały chatkę — życie w niej było wszędzie. Tam dziewcząt krosienka i motowidła, ówdzie kołowrotek porzucony, schnące nasiona, bielące się płótna, pokrajane do szycia bielizny; a obok wyczytane książczyny chłopców, na których starsze siostry czytać ich i rachować uczyły. Aż się serce rozradowało biednej matce, która ten ukochany kątek opuścić musiała pierwszy raz w życiu — gdy ujrzała go znowu, równie ubogim ale droższym jeszcze po chwili oddalenia. W swojej sypialnej izdebce, przy biało zasłanem łóżku, przed obrazem Najświętszej Panny upadła na kolana, Bogu dziękując że powróciła, prosząc go, by ciężki zawód sercu męża lżejszym uczynił.
Dzieci stały zdumione tą nagłą modlitwą; tylko najstarsza zrozumiała znaczenie tego smutnego dziękczynienia — reszta oczekiwała końca, krótkiego westchnienia, by co najrychlej nacieszyć się matką. W tem jakby przeczuciem wiedziony i pan Hieronim nadjechał, na stępaczku dereszowatym, którego przed gankiem porzuciwszy leciał niecierpliwy do żony.
Był to lat czterdziestu kilku mężczyzna, opalony, czarny, ale przystojny, silny, zdrów, twarzy otwartej, czoła spokojnego — jeden z tych ludzi co ich walka i praca nie ustrasza, którzy życie dźwigają jak olbrzymy, nie czując jego ciężarów. Ubrany był w kitel płócienny, z chustką jakąś kolorową na szyi, w butach juchtowych, w kapeluszu słomianym, i podobny do ekonoma starego autoramentu, bo dzisiejsi w takim stroju nawetby przed robotnika pokazać się nie chcieli.
Wszedł, a raczej wleciał, szukając żony oczyma z rozstawionemi ku niej rękoma. Pani Hieronimowa właśnie wstawała od modlitwy, gdy odwróciwszy się ujrzała go przed sobą, i uścisk serdeczny, milczący, prawie namiętny, oba poczciwe ich serca zbliżył i poruszył.
— Jakże ty się masz? — zapytała kobieta czule.
— Jakże ci się tam moja biedna wędrownico jeździło — przemówił razem prawie Hieronim.
Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/77
Ta strona została uwierzytelniona.