Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.
93

moje dziecko — a! toby było nadto szczęścia dla biednéj grzesznicy! — jam powinna się ukarać.
Po tych słowach, twarz pana Feliksa dotąd mieniąca się różnie, zaczerwieniła się nagle i stanęła w płomieniach jakiegoś niewyrażonego uczucia oburzenia.
— Masz pani słuszność, — rzekł szydersko, — jam był nierozważny, żem dziecię chciał poświęcić! nie powinnaś go brać, bo mu matką być nie potrafisz. Wszystko w tobie zastygło, Juljo! Dawniéj występną może i płochą, aleś była kobietą, miałaś serce; dziś jesteś... nie! na to nie ma wyrazu!!
Jenerałowa podniosła nań oczy, i wlepiła je w twarz mówiącego z wyrazem zimnego wyrzutu.
— A któż mnie popchnął na tę drogę, na któréj straciłam ostatek serca i uczucia? Kto pierwszy uwiódł mnie i zdradził? dla kogo pierwsze łzy wylałam, na kogom pierwsze rzuciła przekleństwo? Spytaj sumienia, spytaj, czy ja, słabe naówczas dziecię, czyś ty