się w niéj na zabój od lat dziesięciu kochał — ale myśląc i przemyśliwając, gotując się niemal codzień jéj to wyznać, zawsze się dla swojego kalectwa od stanowczego kroku wstrzymywał. Gdy był u siebie, Wydym nader śmiało oświadczenie układał i postanawiał je wyrzec, dowodząc sobie, że mu korona z głowy nie spadnie chociażby odmówiła, — ale siadłszy naprzeciw niéj, zupełnie tracił odwagę i odkładał na jutro.... Dziesięć już lat codzień powtarzało się toż samo.
Pokoik p. Salomei był dla swéj czystości tylko i świeżości miły — szczupluchny, ciasny, ubogi — ona zawsze przy stoliczku i robocie, czasem pęczek kwiatów przed nią.
Poznali się zapewne ze stosunków gospodarza z lokatorem, ale stosunek przyjaźny stał się trwałym i codziennym. — Porucznik wzdychał gdy się do drzwi zbliżał, a często mocniejsze jeszcze westchnienie wydawał odchodząc.
Gdy z niego sobie ktoś bliższy żartował, co się czasem zdarzało, bo ludzie pletli różnie o czułéj przyjaźni, odpowiadał prawie gniewnie:
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1010
Ta strona została uwierzytelniona.
10