aby pozostała przy nim na zawsze... ale w téj chwili spojrzał na drewniane nogi uporządkowane w kąciku i odwagę stracił. P. Salomea powróciła na górę, ale przyjaźń ich zmieniła się w poufalszą i serdeczną. Musiał Wydym przyjmować od niéj opłatę za mieszkanie, bo jéj odmową nie chciał upokarzać, starał się jednak, aby ten grosz zawsze jéj w małych zwrócić podarkach.
Odwiedziny trwały czasem całą godzinę, poczem Wydym całował ją w rękę ze drżeniem, wzdychał i powoli ku drzwiom patrząc odchodził, a oczy ich spotykały się, i panna Salomea uśmiechała do niego z uczuciem siostry, a gdy wyszedł, wzdychała po cichu i niekiedy łza zakręciła się jéj w oku.
Taki poczciwy braterski stosunek trwał już od więcéj lat dziesięciu. Od choroby swéj, Wydym coraz mocniéj postanawiał szczęścia próbować i oświadczyć się, ale gdy pomyślał, że odmówiwszy mu gotowa panna Salomea wynieść się z jego domu... brakło odwagi.
Wspomniałem przypadkiem o czarnych oczach p. Salomei, i to mi przywodzi na pamięć
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1012
Ta strona została uwierzytelniona.
12