Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1017

Ta strona została uwierzytelniona.
17

Żart trwał za długo.
Drugiego dnia potrzeba było zapaliwszy świecę uciec się do suchego chleba i resztki rozlanéj wody, któréj cóś na dnie dzbanka pozostało. Przekąska ta wcale mu nie smakowała, ale żołądek się jéj natarczywie domagał. Pluta klął przez ścięte zęby, ale przestrach pierwszy raz w życiu ogarniał go nieopisany — przypuszczał z przerażeniem, że głodem umorzonym być może.
Krzyczał, pienił się, tarzał, usypiał, budził się by bić we drzwi, których poruszyć nie mógł, powracał na swój barłóg tracąc resztkę ducha i drżąc przed obawą śmierci. Nie stworzony był na męczennika wcale, i w téj chwili byłby największą podłość popełnił, najstraszniejszy na siebie cyrograf podpisał, byle go kto chciał uwolnić.
Trzeciego dnia przez otwór we drzwiach spuszczono mu chléb świeży i wodę na któréj zbywać zaczynało; — na szmer otwierającego się okienka, porwał się biedz ku niemu Pluta, chcąc użyć całych sił wymowy, aby rozbroić klucznika, ale nim dopadł po ciemku drzwi,