Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1019

Ta strona została uwierzytelniona.
19

bardzo wysoko umieszczone okienko przepuszczało, gdy oczy się z grubym oswoiły mrokiem — dozwoliło rozpoznać budowę lochu, nagie jego ściany i trudności wydostania się przez jedyny otwór u góry. Kapitan jednak raz wziąwszy się do roboty nie poprzestał na powierzchownym oglądzie, postanowił dostać się do okna i bliżéj z niém zapoznać. Jakkolwiek wielki zawsze czuł wstręt do ręcznéj pracy, w położeniu jego stawała się ona nieuchronną, a choć mu z wielką przychodziła trudnością, musiał się do niéj brać nie żartem, klnąc przyjaciela, bo nie miał się kim wyręczyć. Za dobrych czasów, Pluta nie lubiał wstawać z kanapy, żeby sobie fajkę nałożyć i posługiwał się w tém nawet Kirkuciem, choć wiedział, że przyjaciel zawsze garścią tytuniu do kieszeni ściągniętą się wynagradzał — teraz sam pan sam sługa, choć potniał a sił mu brakło, bo o chlebie i wodzie pieszczochowi wcale nie było zdrowo, choć nic wzmacniającego nie miał dla pokrzepienia — co mu nadzwyczajną sprawiało przykrość i przyprawiało prawie o chorobę — musiał i głową robić do-