Pluta potłukł się, leżéć musiał i czuł się ostatecznie zrażonym. Ale wyczekawszy nieco, rozpoczął znowu wiązanie téj drabiny w nadziei, czepianie jéj i pochód ku sklepieniom. Przytwierdziwszy końce do ziemi, nogami i rękami czepiając się, dobił się jakoś tego, że sobie mocno stłukł głowę o cegły i pochwycił nareszcie za żelazne pręty okienka.
Ale — doszedłszy kresu życzeń, przekonał się o tém, iż nauka perspektywy każdemu jest potrzebną, lufcik bowiem maleńki w przysklepieniu osadzony, nie mógł wielkiego Pluty w żaden żywy sposób przepuścić, a krata była tak okrutnie gruba i mocna, że jéj rozpiłować ani wykruszyć nie widział sposobu. Za pomocą jednak patyka z zewnątrz wbitego między pręty, potrafił kartkę z kieszeni wyrzucić tędy w rynsztok niedaleko przechodzący tylne podwórko.
Zlazł nieszczęśliwy Pluta zrozpaczony nadaremną kołdry stratą, klnąc znowu i wyleżał dwa dni na barłogu nie ruszając się z niego, tylko do dzbanka i chleba.
Pierwszego dnia resztka niedopalonego cy-
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1023
Ta strona została uwierzytelniona.
23