— Panie Feliksie!
— Pani, ani słowa więcéj! winienem ja! tylko ja!
— Ty nie masz serca! wybuchnął w ostatku.
— Nie mam go... odparła kobieta, wyszło z ostatnim jękiem na progu twojego domu; tak jest, nie mam go, alem nie ja temu winna! ty! ty! ty!
Feliks pochylił głowę.
— Jeszcze raz, tak jest — rzekł — ja... milczę... ale pomnij pani, gdy nasycona, przesyta czcią i poszanowaniem, — wielbiona jako wzór cnoty i pobożności — u schyłku czczego życia zapragniesz uścisku dziecięcia, otoczona obcemi, gdy zażądasz jego przywiązania, serca, głosu, naówczas dziecię może odepchnąć cię i powie: — ja nie mam matki!...
To mówiąc, odwrócił się, i podszedł ku drzwiom żywo. Jenerałowa schwyciła książkę od nabożeństwa i spuściwszy oczy, zdawała się żywo bardzo rozpoczynać modlitwę. Ale zaledwie pan Feliks wymknął się bez pożegnania, groźbę rzucając za sobą, a Adelajda wśliznęła się do pokoju, — p. Pal-
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/103
Ta strona została uwierzytelniona.
95