Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1033

Ta strona została uwierzytelniona.
33

nie, a drugiego dnia rozpatrzywszy sklep i księgi, zatarłszy czuba, przybrał minę poważną i zasiadając w fotelu nieboszczyka, w te słowa biedną wdowę zainterpelował:
— No! biorę handel na moją odpowiedzialność, na głowę moją i rozum, to dosyć, ale idziemy z panią do połowy zysków.
Posłuchaj pani.
— Więc pan wkładasz kapitał?
— Największy jaki jest na świecie — mój jenjusz, — odparł Czwartacki.
Pani Brennerowa zamilkła, trudno jéj się było przyznać, że nie zrozumiała.
— Znasz pan moje położenie? — spytała po cichu.
— Doskonale, jest firma, to grunt.... w sklepie się tam cóś jeszcze kręci zapasów.
— Ale potrzeba kapitału..... — dodała wdowa.
Achilles prawie pogardliwie się uśmiechnął.
— Potrzeba głowy, — zawołał bijąc się ręką w czoło zwycięzko, — ot — i basta.
— A za cóż kupimy czego nam braknie?
— No! są zapewne rzeczy, — rzekł z cicha