białego francuzkiego kupować nie będziemy, a będziemy je mieli wszystkie, aż do Alikantu.... ot co!!
A spostrzegłszy przestrach na twarzy biednéj kobiety, chemik rozśmiał się na całe gardło.
— O przesądy! przesądy! — zawołał, — kiedyż gruntowne rzeczy pojęcie i cywilizacja wykorzenić je potrafią — posłuchaj mnie pani, w każdém winie są jedne pierwiastki, a kiedy ja je z kieszeni dobędę i złożę, kiedy dam słodycz, kwasek, dam zapaszek, dam moc przyzwoitą — czy nie wszystko jedno a nie lepiéj nawet, że ja to własnoręcznie utworzę, niżbym miał czekać aż je tam krzemyki i słońce w niemieckim kraju sfabrykują, a niemcy nam je drogo zapłacić każą. Ręczę pani, że usta sobie oblizywać będą — spuść się pani na mnie. Ściśle biorąc, nie potrzebowałbym może i wina do tego, byle była tęgiego spirytusu baryłka i woda jakiéj zażądam, no! ale dla ludzi coś zrobić potrzeba, z początku należy brać za podstawę wino, dla oka.... żeby głupcy nie wypaplali.
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1035
Ta strona została uwierzytelniona.
35