Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1044

Ta strona została uwierzytelniona.
44

lochu — a mym ciemięzcą, jest właściciel tego domu.
— Jakto? kto? kto?
Kapitan nazwiska zapomniał był, co mu nieco sprawę popsuło, ale umiał się wykręcić.
— Cierpienie odjęło mi pamięć..... głód i pragnienie....
Tu Pluta zapachem wina i wódki, których tak dawno nie kosztował znęcony, porwał nie prosząc o pozwolenie w drżącą rękę stojącą przed sobą na stoliku flaszkę i już miał ją do ust przyłożyć, gdy Achilles wyrwał mu ją gwałtownie. Był to witriol.
— Człowiecze! śmierć! — zawołał.
Kapitan zbladły flaszkę postawił, a Czwartacki litując się nad jego niedolą, dal mu szklankę świeżo spreparowanego płynu, który zniknął jak kropla w morzu w gardle Pluty, zaschłém od więziennego pragnienia.
— Ale cóż to jest u djabła! — zapytał z kolei odzyskując całą przytomność i siły kapitan, który już czuł, że zostanie wyzwolony i powracał do swego charakteru.
— Jakto? Reńskie! — odparł Achilles.