Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1061

Ta strona została uwierzytelniona.
61

usta i z uśmiechem rezygnacji pełnym, po krótkim namyśle odpowiedział:
— Pani więc sama domagasz się tego?
— Domagam się, chcę, rozkazuję, proszę, ja nie wiem sama, ale pan chyba mnie nie rozumiesz?....
— Będę posłuszny, — rzekł Adolf smutnie trochę, — ale jeśli zdjęciem ostatniéj zasłony rozczaruję panią?
Elwira spojrzała — myśl szybka jak błyskawica przeleciała jéj przez głowę — będzie kłamał!!! będzie mnie probował.
— No mów pan, — odparła, — kto pan jesteś.
— Siądźmy naprzód, — rzekł ocierając pot z czoła Szwarc, — opowiem pani wszystko.
Siedli, ale Cypcunia odsunęła się trochę, zapewne dla przypatrzenia grzybom dziwnie kapeluszowatym, które rosły pod lipą. Grzyby te tak były pociesznie ugrupowane, a ich szyszaki tak osobliwszym sposobem ponachylały się w prawo i w lewo, że nie można było się ich napatrzéć, miały minę kupki ludzi gwarzących o czémś bardzo ważném. Starszy