wytłómaczył, jak go zawsze wykłada namiętność.
— Więc pozwalasz mi pani bym....
— A! mój Boże! najprostsza rzecz w świecie, na cóż mamy wiedziéć czém są rodzice, ja przynajmniéj.
— Niegodziwy! próbuje mnie, — dodała w myśli, — ale to być nie może! syn propinatora, to nie podobna. I dodała głośno:
— Panie Adolfie, ja chcę, ja proszę, ja rozkazuję byś był u moich rodziców, nie daléj jak jutro.
— Będę posłuszny, — odparł Adolf z rozjaśnioném czołem.
Cypcunia tymczasem pilnie przypatrywała się grzybom, przyszedł piesek i prezesa wywrócił, gdy Elwira wstała i poczęły się przechadzać.
Reszta rozmowy była dotkaniem pierwszego jéj wątku, a im Adolf szczerzéj, otwarciéj spowiadał się z przeszłości, tém Elwira uparciéj w duszy powtarzała sobie:
— A! jakże udaje! o co za niegodziwy kłamca, ale mnie nie złapie.
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1064
Ta strona została uwierzytelniona.
64