Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1069

Ta strona została uwierzytelniona.
69

— Właśnie, że powiedział mi, iż ma się bardzo dobrze, że jest bogaty, że ma najlepsze stosunki, więc proszę mamy, jakżeby syn propinatora mógł dojść do tego? Widocznie bałamuci! Ja mówię mamie, że probuje mnie.... Ale ja go złapię... powiedziałam mu bardzo zimno, że nie obchodzi nas wcale pochodzenie jego, że w człowieku cenim tylko jego osobiste zalety.
— Cóż on na to?
— Nic.... obiecał być jutro.
— Doprawdy! nic nie rozumiem... ale kochana Elwirko... jakże on się nazywa... Weiss czy Lang, czy...
— Szwarc.
— Szwarc! — i pani Narębska pokiwała głową.... — nie rozumiem.... nie rozumiem.... Trzebaby powiedziéć ojcu.
— To wszystko udane! — powtórzyła Elwira opanowana tą myślą, czy wmawiając ją w siebie.
— No... a gdyby w istocie był Szwarcem i synem propinatora? — spytała matka.
Elwira stanęła niema przez chwilę.