prawdę rzekłszy, był śmieszny. Ubierał się skromnie, jeździł zaniedbanym powozem, w domu utrzymywał starannie demokratyczny nieład i zdawało mu się, że dopełnia jakiejś cnoty obywatelskiéj. Co się tam działo za kulissami téj popularności, nie wiemy, słychać było jednak, że Pamfil narzekał czasem na ciężary, jakie nań położenie jego wkładało.
Powierzchowność Pamfila niemal go uniewinniała, bo pierwszy lepszy kamerdyner porządnego domu, przyzwoiciéj wygląda. Twarz miał nabrzmiałą, bladą, z nosem kartoflowym, oczy nie dające się opisać, zarost jak żyto litewskie w nieurodzajny rok rzadki i nie bujny, ręce ogromne, nogi słonia i plecy trochę garbate. Rubaszność jego i potulność miała jednak przypatrzywszy się jéj z blizka, coś protekcjonalnego.
Hr. Pamfil rzadko bywał u Narębskich, ale kilka razy ich odwiedził; pani Samuela go nie lubiła, Elwira ujadała się z nim zawsze, p. Feliks nie miał dlań sympatji.
— Mam honor przedstawić państwu mojego dobrego kolegę i przyjaciela pana Adolfa Szwarc.
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1080
Ta strona została uwierzytelniona.
80