Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.
101

praw swoich, psiaki którym dano sienniczek niewygodny pod piecem w drugiéj izbie, niemogąc pojąć uzurpartora, przychodziły nocą kilka razy próbować, ażali im się nie uda przywłaszczyciela wyrugować. Jeden nawet śmielszy, czarny, mały, młody syn Azora, który między ojcem i matką sypiał w pośrodku, dwa razy wskakiwał na brzeżek kanapki, ale za każdém z tych najść silne uderzenie Pluty, obalało go nazad na ziemię ze skomleniem i warczeniem, które serce czułéj gospodyni rozdzierało. — Nie, rzekła w końcu do siebie; człowiek, który tak sobie postępuje z psami, płakać nie mógł; musiał chorować na zęby!
Że co chwila spodziewano się omnibusu, który zwykł był przychodzić o świcie, a ranek chłodny obiecywał dobrą konsumpcyą po źle przespanéj nocy, zawczasu nastawiono samowary, poczęto prażyć śmietankę, gotować cykoryę z kawą, przysposabiać bułki i krajanki różne do wódek, a ruch był w domu ogromny. Niepodobna już było dłużéj szanować snu intruza, i psy i ludzie ośmiela-