Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1097

Ta strona została uwierzytelniona.
97

W pokoju nic wprawdzie nie było, prócz starego zegarka na komodzie i kilku dotrzymujących mu towarzystwa filiżanek.... ale, bezpieczniéj się jéj zdało, nie spuszczać go z oka.
Po niespokojnych ruchach, domyślił się jéj przytomności niedalekiéj kapitan, zaczął chodzić po pokoju, i po chwili zaczepił.
— Piękna panno! — uważał ten wstęp za mogący ująć starą Kachnę, — piękna panno! powtórzył.
Ale Kachna ruszyła gwałtownie ramionami szerokiemi, jak gdyby z nich ciężar jaki zrzucić chciała.
— No! no! anim ja piękna, ani panna, — odburknęła, — daj pan żartom pokój.
— Wcale nie żartuję, — odezwał się kapitan, — lecz wzrok słaby mógł mnie uwieść; więc szanowna pani....
— Przestalibyście kpić! — powtórzyła służąca, — siedźcie i czekajcie, a nie myślcie durzyć ludzi.
— Ale ja przychodzę z prośbą. Gdybyście mieli litość nad mojém pragnieniem, a przy-