Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.
102

jąc jedni drugich poczynali dość głośno objawiać na nowo rozpoczęte życie.
Jakkolwiek sen miał twardy, musiał się przecie Pluta przebudzić, choć zrazu tylko klął pod nosem nie wstając. Ale Bzurski sztukając butami i ziewając jak stary pantofel, przyszedł na kawę, pocztylion jakiś wcisnął się ze sprawą do pani o pięciogroszówkę, żydek świszcząc przyniósł bułki... skrzypiano drzwiami, pan Fryderyk obrócił się, przetarł oczy i podniósł na nogi.
— A niechże was wszyscy djabli porwą z waszą stołeczną Garwolińską gospodą — zawołał otwierając powieki i dzień zaczynając od wspomnienia niebezpiecznego patrona włóczęgów — wszakże to nocą psy... pchły i cała menażerya... a o świcie nowa zgraja... zasnąć nie dadzą podróżnemu.
Słuchaj dziewczyno! herbaty z rumem! a żywo!
Harbata jeszcze nie gotowa!
— To ją przygotowuj a zaraz! po cóż tu hałasujecie, kiedyście dotąd i kiepskiéj waszéj herbaty z wierzbowych liści zrobić nie