Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1101

Ta strona została uwierzytelniona.
101

oniemiały i wryty, nagle z jękiem konwulsyjnéj radości rzucił się w objęcia kapitana.
— Przecież, — zawołał łkając, — Opatrzność mi cię powraca? ale mówże zkąd? jak?
Kapitan niewzruszony i stoicki, przyjął wybuch czułości z powagą, pokiwał głową tylko.
— O przeszłość nie pytaj mnie, — rzekł powoli, — jest to wielka tajemnica, padłem ofiarą zdrady niegodziwéj, ale los mnie wyratował.... kilka godzin zaledwie jak ujrzałem światło dzienne.... Czy ci chłopiec powiedział, żem o ciebie pytał? jak mnie znalazłeś?
Kirkuć, który nikogo nie widział, pojął że z téj wzmianki skorzystać może, i żywo odparł:
— Tak jest, tak, dowiedziałem się od tego chłopca i w ślad za tobą idąc....
— Po dorożce zapewne.... — dorzucił Pluta.
— Właśnie, po dorożce.
Tu Kirkuć otarł uznojone strachem czoło, nie wiedząc już co mówić daléj, i usiadł, bo nogi się pod nim trzęsły.
— Uważam to także za szczęśliwy, opatrz-