Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1111

Ta strona została uwierzytelniona.
111

chcesz? żenię się z tobą. Jutro damy na zapowiedzie.
Kapitan wyrzekłszy to, jakby ostatni grosz na kartę postawił, wstał i czekał odpowiedzi, kręcąc wąsa, dając sobie trochę junacką minę.
Rachował, niestety, na dawną Adolfinę, a miał przed sobą kobietę, znacznie wpływem téj, z którą od niejakiego czasu żyła, zmienioną; był prawie pewny przyjęcia. P. Jordanowa na chwileczkę uczuła się olśnioną świetną perspektywą małżeństwa, tytułem kapitanowéj i przymiotami człowieka; uśmiechnęła się zdziwiona, ale instynkt wstrętu zaraz wziął górę nad nią.
— At! bałamucisz, — rzekła udobruchana, ale skłopotana razem, — ktoby ci tam wierzył! co ci po staréj wdowie! gdziebyś ty się chciał żenić....
— Pojmuję twoje zadziwienie i niedowiarstwo, kochana Adolfino, — rzekł Pluta, — ja sam przed kilką miesiącami nigdybym był podobnéj ostateczności nie przypuszczał, ale zmieniły się okoliczności, zrealizowałem szczęśliwie moje kapitały, czuje potrzebę odpoczyn-