Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1123

Ta strona została uwierzytelniona.
123

pilnować, że powodu odjazdu ukryć nie mógł, postanowił nieco złagodzoną prawdę jéj powiedziéć. Jenerałowa była bardzo spokojną i trochę nawet zapomniała o swoim procesie, gdy nazajutrz po oznajmieniu kapitana, Pobracki wszedł do niéj z twarzą tak śledziowego koloru i posępnych rysów, że w progu odgadła, iż coś z sobą złego przynosił.
Nigdy szanowny prawnik nie miał miny nazbyt wesołéj, starając się o powagę i surowość, unikał wszystkich wrażeń, któreby nadwerężyć mogły fizjognomją pracowicie wyrobioną do stanu i powołania, tą razą jednak stała się ona nie poważną i namarszczoną, ale zbiedzoną i prawie chorą. Jenerałowa, którą zastał w salonie na kanapie, dla przyzwoitości trzymającą w ręku bardzo piękne wydanie Naśladowania Chrystusa Pana, zmierzyła go oczyma i wyczytawszy coś groźnego na pofałdowaném czole, zbliżyła się do niego z widocznym niepokojem.
— Widzę że coś jest? — zawołała, — mów mi otwarcie.... czy znowu ten niegodziwiec?