Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1125

Ta strona została uwierzytelniona.
125

się nie było podobna, pani Palmer znała dobrze zajadłość i nienawiść ku sobie rodziny jenerała nieboszczyka, która z nią nigdy w żadne układy wejść, ani się zbliżyć nawet nie chciała; długie milczenie dało jéj otuchę niejaką, ale teraz, gdy znowu sprawa poruszoną została i tak groźną przybierała postać, wszystkiego obawiać się godziło, wszelkich środków dla odwrócenia nieszczęścia użyć było potrzeba.
Załamała ręce z rozpaczą prawie.
— Mów, co robić? — zawołała, — ja nie wiem. Mam jechać sama i prosić? posłać kogo, dać pieniądze.... Potrzeba natychmiast radzić, znam ich, oni będą nielitościwi, oni są bez serca, odrą mnie do ostatka; pozwą do rachuby z posiadania.... Potrzeba wszystkich użyć sposobów.
— Jeden jest tylko, — rzekł jakoś zimno namyślając się Pobracki, — należy, należy — co można zebrać i mnie samemu jechać, w takich sprawach cudzemi rękami nic się nie robi.
— Wiele potrzeba? — spytała jenerałowa.
— Jak najwięcéj.