Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1130

Ta strona została uwierzytelniona.
130

— Zobaczemy.... zobaczemy, niech tylko on tu przyjdzie, zrobię co będzie można, ale do takich środków....
— A pani! ludzie są tak zepsuci, — westchnął pan Oktaw, — do nich tylko przez ich słabości trafić można....
Oboje spojrzeli na siebie.
— Przyprowadź go, — z cicha szepnęła jenerałowa, — resztę mnie zostaw.
Tu wypadałoby powiedziéć słów parę o Ablu Hunterze, którego bardzo niedostatecznie odmalował nam Pobracki. Był to dzieciak, prawdę rzekłszy, niegdyś możnéj z Inflant rodziny potomek, nosił tytuł hrabiego, a familja zubożała nie mogła mu dać stosownego wychowania. Ojciec i matka odumarli go za młodu bardzo, starsi bracia sami wychowani w zakładach wojskowych, zostawili mu swobodę nie uczenia się i porzucenia szkół przed siedmnastym rokiem. Ubogi, przystojny, z tytułem, dosyć roztropny i wielu rzeczy, których nie umiał wcale, domyślający się łatwo, szedł w świat z tą wiarą jakąś, że nad uprzywilejowanemi rodzinami świeci gwiazda