Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1137

Ta strona została uwierzytelniona.
137

na utratę odrobiny téj aureoli powagi i zacności, jaka go otaczała.
Według zasad jego filozofii, którą sobie na swój użytek ukleił, nie chodziło o to aby złego nie robić, bo to się potrosze wszystkim trafia, ale by się ze złém nie popisywać i drugich nie gorszyć.
Walczył z sobą długo p. Oktaw, nim plan ułożył, aż nareszcie posłał po Piotrusia. Piotruś w jego gabinecie przybierał minę pokutnika i niktby się nie domyślił jego hulanek, patrząc na piękne czoło nieco wypełzłe, którego wczesne zmarszczki zdawały się pługiem pracy wyorane. Dodać potrzeba, że ubierał się z monarchalną skromnością.
Oktaw stał przed swém biórem w postawie Napoleona I, jak go malują nad kartą Europy, gdy Piotruś z papierami pod pachą wszedł do jego gabinetu.
— Jak się masz, — rzekł gospodarz, — miałem do ciebie trochę interesu, jak tam stoisz z tą repliką?
— Idzie, idzie, jutro skończę.