bandą, za kieliszek wódki, biedny jakiś zabrał się podróżny.
Była to figura równie ciekawa i zagadkowa, jak Pluta; człeczek mocno przygarbiony od sciatyki, ale pomimo złamania, nie bez jakiéjś pretensyi nie wczesnéj i niewdzięcznéj do elegancyi, która dziwni e odbijała od nędzy i zabrukowania. Miał na sobie bronzowy surducik z potrzebami kamelorowemi, jasno popielatą resztę ubrania, chustkę na szyi karmazynową, wąsiki do góry i czapeczkę niegdyś pewnie kupioną u Purytza w Warszawie, za oryginalną paryzką.
Lat mógł mieć dobrze czterdzieści kilka, fizys czerwoną i pełną najfantastyczniéj porozsiewanych brodawek i minę przy tém wielkiego serc zdobywcy.
Z pozoru całego nie można się było spodziewać, żeby ten nowo przybyły przydał się na co p. Plucie, ale w niedostatku i chleb suchy stanie za legominę.
Gdy zsiadłszy z bryczki biedak ów, poszedł do bufetu razem z pocztylionem się uraczyć; Pluta za nim zwolna rozglądając się
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/114
Ta strona została uwierzytelniona.
106