Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1140

Ta strona została uwierzytelniona.
140

— Nie, nie, wiem dobrze i lepiéj niż sądzisz co robicie, nazwałbym ci nawet towarzyszów twoich, takiego naprzykład Abla Hunter’a, młodego chłopca, którego mi równie żal jak ciebie.
Piotruś oczy otworzył, nie rozumiał do czego rozmowa prowadzić mogła.
— Kiedym wspomniał o Hunterze, dobrze że cię spytam o niego, — co to jest za człowiek? Powiem szczerze, jest to krewny jenerałowéj Palmer, dla któréj mam najwyższy szacunek, obchodzi mnie z tego względu.
— Hunter jest dobry chłopak, — rzekł Piotruś, — ale młody i lekki.
— Szkoda mi ciebie i jego. Jenerałowa, która wie jak się prowadzi, kilkakrotnie mnie prosiła, abym wpłynął jakim sposobem na wyrwanie go ze złego towarzystwa. Zapłaciłbyś sowicie za swoje grzechy, gdybyś do tego rękę przyłożył, hę?
Piotruś nie dobrze rozumiał o co chodziło.
— Poznaj mnie z nim, bądźcie oba u jenerałowéj, ja was wprowadzę. P. Palmer ma dom na bardzo wysoką utrzymany stopę,