Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1158

Ta strona została uwierzytelniona.
158

za co zjeść obiadu i dla białych rękawiczek pościć musiał, — o! kochana wujenko, nie śmiałbym być tak natrętnym....
— Ale to ja jestem natrętną, miałabym towarzystwo weselsze i pilnowałabym cię z całą troskliwością macierzyńską, trochę tyrańską może, bo byś mi się musiał z każdego kroku tłumaczyć.
— Nigdybym nie odważył się.
— Na taką niewolę? — spytała uśmiechając się jenerałowa.
— Na takie nadużycie jéj dobroci.
— Starzy, — z przyciskiem i umyślnie wspominając ciągle o wieku swym, dodała Palmerowa, — potrzebują przywiązać się do kogoś, samotność bezdzietna jak moja, to ciężar wielki do dźwigania. Wówczas chwyta się człowiek wszystkiego co mu zaświeci trochą przywiązania, sztuczne tworzy węzły i sztuczne macierzyństwa. Myśmy biedni! — dodała z westchnieniem i głosem tak młodym, jakby nim chciała stanąć w sprzeczności ze starością, o któréj tylko co wspomniała.
Położyła białą, ślicznych wytoczonych