Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1162

Ta strona została uwierzytelniona.
162

ciwną stronę ciągnęli. Nie miała już namiętności młodych, któreby obłąkać mogły, zimniejsza, pragnęła innego losu, chciała zetrzéć z siebie ślady dawnego życia. Ale nieubłagana przeszłość, często jak kamień u szyi cięży człowiekowi i ciągnie go w przepaście — tak i tu było właśnie. Kapitan uosabiał ją i jak szatan o duszę, w imię wspólnictwa występku dopominał się o spłacenie cyrografu.
Prędzéj i łatwiéj jest zerwać z grzechem wewnątrz siebie, niż z jego następstwy zewnętrznemi. Tu potrzeba téj siły duszy, jaką nie wszyscy posiadają; biedna Adolfina czuła, że jéj nie miała.
Dla tego w téj chwili, zamiast radzić i postanowić coś, płakała martwo stojąc przed oknem i nie wiedząc co począć — mówiła sobie w duchu:
— Nie! nie! ja tego nie dopuszczę! to być nie może! to dziewczę nie przepadnie marnie... Ale co począć? mój Boże! co począć? ja się sama nie obronię? Któż? co tu poradzić!
Gdy ocierała łzy właśnie, Mania, która usłyszała odchodzącego kapitana, przybiegła