Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1164

Ta strona została uwierzytelniona.
164

nie możesz i wiedziéć nie powinnaś. Jest to kara za grzechy moje....
Adolfina zamilkła, nie chciała straszyć Mani, która śmiałemi, dziecinnemi oczyma patrzała na nią chciwie, pragnąc się dowiedziéć o niebezpieczeństwie, aby mu stawić czoło odważnie.
— Ale cóż on nam zrobić może? — dodała Mania. — Ciocia go nie przyjmie, zamknie się, jakie ma prawo gwałtem się nam narzucać.
Na to Adolfina nic już nie odpowiedziała; jakaś myśl przesunęła się jéj przez głowę, pobiegła po kapelusz, narzuciła na siebie mantylę i zawołała Kachny.
— Sprowadź mi dorożkę, natychmiast!
— Ciocia chce jechać?
— Muszę.... ale powracam zaraz. Ty zostań i nie przyjmuj nikogo bezemnie, Kachna powie że nas nie ma....
Adolfina wzruszona mocno, w chwili gdy już jechać miała, nałogowo przypomniała sobie twarz, którą łzy wylane uczyniły najokropniejszą ruiną; poszła do zwierciadła