i przekonała się, że w takim stanie światu pokazać się było niepodobieństwem. Obfite łzy spadając po policzkach, wyryły w bielidle i różu jakby koryta strumieni, których dno żółte dziwnie odbijało od papierowéj białości pozostałego malowidła. Gdzieniegdzie róż rozmazany w kapryśne pasma, najnienaturalniéj porozkładał się tam, gdzie prawdopodobnie nie był powinien zawitać. Pani Jordanowa wyglądała jak maska balowa, którą dzieci nieostrożnie oblały wodą i otarły, ujrzawszy pełznącą straszliwie.
Pod pozorem więc chustki od nosa zapomnianéj, wróciła do swego pokoju, ale wzruszenie jakiego doznawała, nie dopuściło oddać się artystycznéj restauracji nadwerężonego oblicza, starła z niego tylko plamy, pociągnęła jednę warstwę bladą, i nie wdając się w zwykłe ornamenta, powróciła do pokoju, gdzie na nią pomięszana Mania czekała.
— Idź do siebie, nie graj na fortepjanie, aby cię muzyka nie zdradziła, zapuść story i czekaj na mnie, ja powracam zaraz.
— A ty moja Kachno, — dodała do słu-
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1165
Ta strona została uwierzytelniona.
165