Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1166

Ta strona została uwierzytelniona.
166

żącéj, — nie wpuszczaj tu nikogo, zaniknąć furtkę od dziedzińca, jak kto zastuka, nie otwierając jéj mów, że nas nie ma.
— O to dobrze, — odmruknęła stara służąca, — to tak się nauczyli włóczyć i rozsiadać jakby to w bawarji, albo w traktjerni i jeszcze sobie piwo nosić każą.... A to pani dalibóg temu winna.... jakby im parę razy psy zęby pokazały, nie byłoby tych zbytków.
Dorożka stała u bramy, Adolfina uścisnąwszy w milczeniu Manię, która już jéj dopytywać nie chciała o nic, siadła i kazała jechać do Narębskich. Pokładała ona nadzieję całą na panu Feliksie i jego opiece, sama nie wiedząc co począć, gotowa była na jakiś czas powierzyć mu sierotę, aby ją od zabiegów barona i kapitana zasłonić.
Ale w tak pilnych razach, gdy człowiek na jedném złoży wszelkie swe nadzieje, najczęściéj los mu figla wypłata; przybywszy do mieszkania Narębskich, dowiedziała się pani Jordanowa, że oboje z córką zaproszeni na wieś, do kogoś wyjechali i w nocy dopiero lub nad rankiem powrócić mieli. Nic nie było