Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1169

Ta strona została uwierzytelniona.
169

— Słowo?
— Najuroczystsze.... ale o cóż chodzi?
— O to chodzi, — wybuchnęła wdowa, — że na tę nieszczęśliwą dziewczynę, uczyniono niegodziwą zasadzkę, chcą ją zgubić, chcą mnie wplątać w jéj zgubę, ratuj ją i mnie. Ja tego na sumieniu miéć nie chcę. Biegłam do Narębskich, aby go prosić o schronienie dla niéj, znasz barona Dunder? używa wszelkich sprężyn najniegodziwszych, aby zgubić to dziecko.... Póki jest u mnie, niema dla niéj niebezpieczeństwa.... kocham ją, bez niéj zatęsknię się śmiertelnie, ale muszę się z nią rozstać.
Teosiowi jak błyskawica strach przeleciał przed oczyma....
— Cóż ja tu poradzę? — rzekł. — Jutro Narębscy wracają.
— Szukaj pan innego środka!
— Co tu począć? — zastanowił się Teoś, — doprawdy nie wiem, jadę z panią.... i nie odstąpię was krokiem.
— Ją potrzeba usunąć — co ty pomożesz! Ci ludzie oszukają nas wszystkich!!