Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1170

Ta strona została uwierzytelniona.
170

Teoś potarł czoło i załamał ręce.
— Ją potrzeba gdzieś skryć! — powtórzyła Jordanowa.
— Czekaj pani, przychodzi mi myśl, — zawołał Teoś, — ztąd natychmiast spieszę do domu, w którym umieścić ją mogę.... jeszcze dziś dam pani znać; jeszcze dziś spodziewam się, będzie się mogła przeprowadzić. Zrobię co tylko można, proszę mi zaufać. Powracaj pani, ja za parę godzin przyjadę.
Adolfina wstrzymała go jeszcze chwilę.
— Ale pewnie? — odezwała się, — ale pewnie? nie zawiedziesz mnie?
— Bądź pani spokojną, biorę dorożkę i lecę natychmiast.
Nie miał czasu długo rozmyślać Muszyński i kazał pędzić na ulicę Gołębią do Drzemlików, był pewien, że oboje ich o téj porze zastanie. Dorożkarz szczęściem nie swojemi powożący końmi, gdyż właściciele niechętnie puszczają się galopa, zaciął harhary chude i poleciał jakby wszystkich przechodniów chciał porozbijać. Przez cały czas drogi niewygodnéj, wzdłuż Nowego Świata i Krakow-