Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1175

Ta strona została uwierzytelniona.
175

kiéjś tam niby sieroty, kto ją wie co za jedna.
— Ani słowa więcéj, panie Michale! — przerwał groźnie Teoś.
— Co to, zabronisz mi mówić?
— Proszę, bo czuje, że obelgi w dodatku do nieludzkości nie zniosę.
Drzemlik się porwał.
— Co to jest? nie zniesiesz WPan? więc cóż mi zrobisz?
Teoś pomiarkował się nagle.
— Nic panu nie zrobię, — rzekł, — bo zemsta nie jest w moim charakterze, ale ponieważ raz przekonywam się stanowczo kim jesteś, rozstaniemy się jutro.
To mówiąc ukłonił się.
— Kim jestem! kim jestem! — zaczął krzyczéć Michał, — co to znaczy kim jestem? proszę mi się z tego natychmiast wytłumaczyć!
— Jesteś WPan człowiekiem bez serca, — rzekł Teoś poważnie i zimno, — bądź mi zdrów.
Wymówiwszy te słowa i nie czekając więcéj, wzruszony wybiegł przez pierwszy pokój.
Aniela, która nieco podsłuchiwać musiała,