Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1179

Ta strona została uwierzytelniona.
179

któréj, aby jéj nie podać w podejrzenie podrobienia, pokazać się nie chciała, — wyszła bardzo wprędce pani Zacharjaszowa.
Teoś siedział, a przed nim pan Byczek mocno pomieszany tém, że mu się porządek dzienny przewrócił, nieśmiejąc badać gościa bez przytomności żony; krzywił usta i kręcił dwa palce, co niekiedy służyło mu za niewinną rozrywkę w chwilach wolnych od pracy.
— A! a! to gość i nie bywszy tyle czasu, po nocy przychodzi! — zawołała pani Byczkowa, bo Teoś dawno się był od nich wyniósł na bliższe sklepu mieszkanie. — Siadajże łaskawco! siadaj, i mów co to tam takiego?
— Pani dobrodziéjko, uciekam się w wielkim kłopocie do jéj dobrego serca.
Byczek nosem pokręcił.
— Chodzi o mieszkanie, ale nie dla niego, dodał sposobem komentarza.
— Jest to historja.
— Oho! a to tak późno! — przerwał Byczek, — mów ją pan w skróceniu.
— Nieszczęśliwa sierota, prześladowana przez bogatego i na jéj zgubę sprzysiężonego