klejnoty.... wszystko, ale nie prowadź mnie z sobą! nie mogę. Ja go kocham, po co ci trup bez serca? A widzisz. Adju! adju! Otóż i on!
I poczęła się śmiać głosem mogilnym, a potém dodała tęskno:
— To nie może być żeby on zestarzał! nie! nie, był tak młody! że mógł umrzéć, no! bo wszyscy umierają, ale zestarzéć! nigdy! kłaniam uniżenie.... bal się skończył! Nie! nie, ani jednego Menueta więcéj... jedziemy do domu... Jest nasza kareta?
— Co téż ta biedna stara wyplatuje! — szeptała trzymając się za brodę Zacharjaszowa.
— Jéjmość dobrodziéjko! Matuniu kochana!.... co mama mówi! — krzyczał Byczek, — co mama robi! noc, trzeba iść spać, to ja! Zacharjasz!.... po co było wychodzić?
— Serce nie sługa, nie zna co to pany! Znasz WPan tę piosenkę? — spytała staruszka.
— Ale mamo, niech mama się obudzi.
W istocie wstrzymała się stara Byczkowa i niby słuchała.
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1188
Ta strona została uwierzytelniona.
188