Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1189

Ta strona została uwierzytelniona.
189

— Co? już pogrzeb? nie może być? A przygotowaliż trumnę? trumna powinna być złocona, w koło koronki, antaby złote, wybita atłasem, poduszka z erdredonu.... suknia aksamitna biała.... pas z pereł i brylantów.... a na wieku wybite ćwiekami, że mnie hrabia kochał! Jeśli trumna gotowa, no to dobrze! ja się nie sprzeczam! mogę iść za konduktem, to tam koło katakumby się w nią położę, po cóż wcześniéj? ludziom będzie ciężko nieść, a ja się strzęsę darmo.
Dobranoc.... dobranoc, już ani jednego drabanta więcéj nie mogę..... daj mi rękę..... Nieprawda? jak para gołębi.... cha! cha! jak gołąbków para! daj mi buzi!
No! ruszaj furmanie, do naszego pałacu.
— Zmysły ma zupełnie pomieszane, — szepnęła Byczkowa do gościa, który stał jak wryty, — biedna kobieta.
Syn z pomocą służącéj, ledwie ją na pół prośbą, na pół siłą wyprowadzić potrafił, Teosiowi zdało się, że widział tragedją, ze przesłuchał dziwnéj, łzawéj historji jednego ze złamanych serc ludzkich.