Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1192

Ta strona została uwierzytelniona.
192

ku i kawałek chleba z solą.... a na wypadek pragnienia parę butelek piwa.
To rzekłszy kapitan siadł i myślał, ale mu się nie kleiło jakoś, wszędzie teraz widział przeszkody i strachy, jakich dotąd nigdy nie dostrzegał. Zniechęcony był niewdzięcznością świata, zajadłością losu i zobojętnieniem ludzi.
— Dalipan, z talentami, — mówił w duchu, — rodzić się nie warto, lada truteń więcéj zrobi nad jenjusz, którego się ludzie zapierają.
Przebiegł jednak myślą cały szereg możliwych przedsięwzięć, któreby mu pomódz mogły, poczynając od jenerałowéj, kończąc na Narębskich i Adolfinie.... Wszystko to najeżone było trudnościami.
Lenistwo ducha jakieś, paraliżowało każdy krok, który zamierzał przedsiębrać. Kapitan nigdy był jeszcze nie upadł tak nizko jak teraz, czuł to i gryzł się niezmiernie; ale im dotkliwiéj martwił, tém gwałtowniéj wysilał, aby wyjść z tego stanu nienormalnego.
Nawet dawne pragnienie zemsty nad jenerałową, które było jednym z bodźców najpo-