Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1193

Ta strona została uwierzytelniona.
193

tężniejszych do obudzenia w nim działalności, teraz wcale go nie poruszało. Chciał korzystać z jéj strachu, ale nie myślał mścić się do ostatka.
— Niech ją licho porwie, — powtarzał, — kobieta jak i drugie, wszystkie one nie lepsze; kiedy już ta nędzna Adolfina chce się namyślać jeszcze, czy za mnie pójść może? kapitanie, non plus ultra, większego upokorzenia trudno się spodziewać, chyba żeby Kirkuć udawał że mnie nie zna.... Ale ba? jeszcze i do tego przyjść może!
Po długich rozmyślaniach, kapitan zawołał z kąta Kirkucia.
— Słuchaj, — rzekł, — musisz mi jeszcze jeden list napisać.
— Dla czego nie?
— Podyktuję, poprawię, przepiszesz... i będziesz milczał jak kamień! słyszysz!
— Będę milczał!
Kapitan wypił parę kieliszków rumu, zapalił papierosa i podyktował co następuje:
„Droga pani moja!
„Musiałaś modlitwami swojemi wyprosić