Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.
112

i starczyło grosza tylko do rangi kapitana; gdybym je miał dłużéj, byłbym pewnie się już kolacjami i śniadaniami jenerała dorobił, ale żem się zgrał i zgolał, stanęło na kapitanie. Swojego czasu miałem szczęście z bliska być znajomy siostrze WPana Dobrodzieja.
— Jakto? miałbym szczęście widzieć w jego osobie sławnego kapitana Plutę? — podchwycił Kirkuć wstając z uszanowaniem i zdejmując czapkę.
— Bardzo się cieszę, że imie moje, niegdyś dosyć znane uczciwym ludziom, — odparł Fryderyk, obiło się o jego uszy, chociaż mi żal, że mnie poznajesz pan dopiero, gdy już ze mnie zostały tylko skóra, kości i stara reputacya przechodzona do dziur jak buty.
— Reputacya cała! mościdzieju! przerwał grzecznie Kirkuć, — to starczy za wszystko.
Podali sobie ręce gorąco i serdecznie.
— A! to więc pan jesteś rodzonym bratem Jenerałowéj? — począł Pluta na nowo.