Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1201

Ta strona została uwierzytelniona.
201

z Szwajcarskiéj doliny, Dunder pędem pojechał Alejami, stanął naprzeciw Wilczéj ulicy, przeskoczył barjerę, trzymając w zębach małą laseczkę, dla nadania sobie postawy młodzika i wpadł do Adolfiny. Furtka stała otworem, Kachna była w kuchni, w saloniku sama jedna siedziała pani bardzo osmutniona i skurczona, jakby ją ciężar jakiś przywalał.
Ujrzawszy Dundera, zmieszała się niezmiernie.
— A! pan baron!
— Gdzie mała? — zapytał przybyły.
Adolfina zamilkła, ale na twarzy jéj widać było trudność wytłumaczenia się.
— Słowo panu daję, że nie wiem.
Dunder, który się nie domyślał niczego, dodał:
— Więc pewnie w swoim pokoju? pozwolisz mi pójść do niéj?
— Ale jéj nie ma u mnie!
— Jakto nie ma? — podchwycił przestraszony stary.
— Wyniosła się — uciekła!
— Kiedy?