dobrze. Cobym ja tam moim kobiecym rozumem dodać tobie mogła?
— O tak! a ileż to razy trafiało się, żeś mi jéjmość święcie i poczciwie doradziła? Człowiek się uprze przy swojéj myśli, gdy mu ona głowę świdruje, i tak się w niéj zakuje, że ani podobna z niéj wyruszyć i dopiero jak go kto wyparuje siłą, mocą, postrzeże się, że nie na dobrém miejscu siedział. Zawsze co dwie głowy, to nie jedna.
— Twoja i za dziesięć starczy, moje serce.
— Rzuciłabyś jéjmość te pochlebstwa; ot! nie nam to już, tyle lat z sobą przeżywszy, prawić sobie słodycze! Moja głowa do robienia grosza to jeszcze jako tako, ale do innéj sprawy, zwłaszcza teraz, kiedy na niéj tyle ciężkich myśli ołowiem leży, nie taka już skuteczna jak się jéjmości wydaje. Czuję, że mnie i starość, a nie bez tego żeby i smutek nie ogłupiał. Człowiek znosi, znosi, ale jak go ciśnie to uciśnięty.
— Ty bo nadto do serca bierzesz zaraz...
— No, no! a Jejmość lepsza? — zawołał Szwarc, — niby to ja nie widzę!
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1216
Ta strona została uwierzytelniona.
2