Adolf się kocha, to tak jakby przez okulary patrzył, obcy ludzie każdy po swojemu widzi i sądzi, mnie się zdaje, że ja taki prawdę zobaczę.
— A! mój Boże! gdyby ci się tylko udało, cóż ja przeciwko temu miéć mogę, mój drogi; i jabym twojemi oczyma lepiéj widziała, co tam Pan Bóg daje, czy pociechę czy utrapienie.... bo to jeszcze na dwoje wróżono.
— Pewnie, pewnie, — odparł Szwarc widocznie uradowany, — a w dodatku, do Warszawy i inneby się jeszcze interessa znalazły. Jest tam trochę grosza, toby się téj cielęcéj skóry, listów zastawnych kupiło, bo na hypoteki żal się Boże oddawać, człowiek potém o swój własny grosz modlić się musi. Potém trochę tam i do domu, tego i owego braknie, sam pojechawszy taniéjbym i lepiéj kupił...
— Taniéj? nie powiem, jegomość nie rachujesz kosztów podróży.
— Ale za to sam wybieram i targuję, i to cóś warto. Biłem się ja z tą myślą, chciałem nic nie mówić aż zrobię, ale i kłamać nie umiem, i na co bym przed jéjmością się taił?
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1220
Ta strona została uwierzytelniona.
6