Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1221

Ta strona została uwierzytelniona.
7

Spokojniejszy pojadę, gdy wiedziéć będziesz po co, więc już teraz nie ma co odkładać! dalibóg pojadę, — dodał Szwarc wstając z krzesełka, — i to nie daléj jak jutro.
— Jutro! na miłość Bożą! zlituj się! jutro, tak zaraz! To niepodobieństwo! Ja jeszcze nie wiem, czy jegomość masz bieliznę, trzeba się wybrać, pomyśléć....
— A! nie wstrzymujże mnie moja dobrodziéjko, — zawołał Szwarc, składając ręce jak do modlitwy, — do czego ja się mam męczyć? Co prędzéj to lepiéj, słowo się rzekło, i robić....
— Z jegomości zawsze taka gorączka, jakbyś miał lat dwadzieścia, — odparła Szwarcowi, z lekka ruszając ramionami.
— A wyszliście kiedy źle na tém, żem ja się zawsze spieszył? — spytał stary z uśmieszkiem zwycięzkim, — no, powiédz tak szczerze kochanie moje?
— No! no! ty bo mnie zawsze przekonać musisz, — westchnęła Szwarcowa, — jedź już, jedź, ale daj mi dość czasu aby choć węzełki porobić, choć upiec co na drogę, albo bigosu