Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.
115

cielsku, że serce mam — niech je diabli wezmą. Ale mówmy szczerze.
— Najchętniéj — mówmy jak najszczerzéj a nawet obszernie, bo Jenerałowa mocno mnie obchodzi, jak to mu zaraz wytłumaczę: kochaliśmy się dawniéj.
— Domyśliłem się tego zaraz — rzekł Kirkuć — tylko czy oboje?
— Ha no! trudno zaręczyć, jedno to pewna — to jest ja...
— I musiała zdradzić WPana?
— Naturalnie...
— I chcesz się mścić?
— Ja! a pfe! za kogoż mnie masz WPan, Na kobiecie! nigdy w życiu! ale pragnę ją zwrócić na drogę moralności i dać jéj małą naukę bezpłatną, nawet moim kosztem, jeśli będzie potrzeba — bo teraz że w pierze obrosła, zapomina pokory chrześciańskiéj i wypiera się pochodzenia i stosunków, to nie ładnie — przecież wszyscy pulvis sumus.
Nagle zatrzymał się Pluta.
— WPan że jesteś brat jéj rodzony — i masz pewne nawet silniejsze od moich pra-