Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1243

Ta strona została uwierzytelniona.
29

znalezieniem się Elwiry, potrzebowała gdérać na kogoś i szukała męża, aby, korzystając z bytności nieznajomego, dokuczyć mu trochę, gdy przytomność obcego bronić mu się nie dozwalała.
Przeszedłszy się parę razy po salonie, skierowała się niby od niechcenia ku drzwiom gabinetu, otworzyła je, i powoli, znowu bokiem dla niezwykłych rozmiarów krynoliny, wsunęła się do pana Feliksa.
Z progu jeszcze przymrużonemi oczyma spojrzała w kątek, w którym stał biedny stary Szwarc, zrobiła minkę nieukontentowaną, zawachała się, ale weszła powoli.
— Otóż to jest pan Sobkowski, — rzekł Feliks żywo, — który chce wziąć twoje szynki.
Samuela ruszyła ramionami, ten się skłonił nizko, ale podniósł głowę, aby jak najlepiéj ostatniemu członkowi rodziny przypatrzeć.
— Cóż mnie to tam obchodzi! — zawołała pogardliwie, — to wasza rzecz.
I dodała po francuzku:
— Wychodźże do salonu.